Muza SA, 2010
Liczba stron: 318
Powieść kolumbijskiego pisarza dotyczy dziennikarskiego śledztwa zmierzającego do odkrycia sprawców morderstwa na nieznanym mężczyźnie, którego ciało nabite na pal, znaleziono przy rzece w drogiej dzielnicy Bogoty. Główny bohater, Victor Silanpa pracuje dla lokalnej gazety. Postać Silanpy przedstawiona jest z przymrużeniem oka, choć autor opisuje także kryzys jaki przeżywa on w swoim związku z Monicą. Śledcze działania Victora zajmują jednak większą część powieści. Prywatne brawurowa dochodzenie jest popierane przez policję, chociaż trudno mówić o współpracy ze stróżami prawa. Mężczyzna dostaje jednak wolną rękę, by zbadać sprawę z właściwą sobie wnikliwością. Jego współpracownikiem zostaje Emir Estupinana, poszukujący swojego zaginionego brata. Para ta niedobrana wyglądem, zainteresowaniami, pozycją społeczną, dogaduje się, wspiera, współpracuje trochę na wariackich papierach, chociaż z dużą skutecznością.
Śledztwo, które prowadzą, zatacza coraz szersze kręgi. Chociaż tożsamość zamordowanego jest nieznana, Silanpa szybko orientuje się, że w grę wchodzą nielegalne interesy. Sprawa dotyczy gruntów położonych w atrakcyjnym miejscu, które są aktualnie użytkowane przez elitarny klub nudystów. Znacznie więcej ludzi interesuje się przejęciem tego terenu. Wśród nich znajduje się radny miasta, biznesmeni, prawnicy, gangsterzy. Kto jednak położy swoją łapę na akcie własności gruntów i czy będą kolejne ofiary? Tego nie zdradzę, by nie odbierać wam przyjemności odkrywania kolejnych kart wraz z dwójką sympatycznych samozwańczych detektywów.
Styl pisarstwa Santiago Gamboa przywodzi na myśl innych pisarzy wywodzących się z kanonu literatury iberyjskiej i iberoamerykańskiej. Humor, lekkość pióra, płynne przechodzenie do kolejnych wątków, kojarzą mi się z Eduardo Mendozą. Natomiast trudne, niekonwencjonalne relacje damsko-męskie oraz zaduma nad kondycją państwa i społeczeństwa poruszane były niejednokrotnie przez Mario Vargas Llosę. Mam poza tym wrażenie, że styl pisarstwa autorów hiszpańskojęzycznych można rozpoznać po kilkunastu stronach bez konieczności zaglądania w biografię pisarza. Nie żeby mi to przeszkadzało, bo ja naprawdę bardzo ich lubię.