Liczba stron: 352
Tu jest uniwersytet, tu się nie zabija… a jednak ktoś zamordował szefa wydziału archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. Nie ma żadnych wątpliwości co do udziału osób trzecich. Mężczyzna został znaleziony w rzadko używanym pomieszczeniu, a jego ciało było podziurawione jak sito przy użyciu broni białej. Narzędzie zbrodni zniknęło. Początkowo nie każdy pracownik naukowy zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. To niewiarygodne, ale mordercą najprawdopodobniej jest jeden z nich, bo nikt inny nie wszedłby na teren kampusu podczas weekendu.
Do zadania zostaje przydzielony śledczy Budryś oraz nowicjuszka w wydziale zabójstw Iga Mirska. Z początku starszy policjant jest dość mocno uprzedzony do koleżanki, jednak okazuje się, że dziewczyna ma smykałkę do tego zawodu. Jej zaletą jest także to, że dość dobrze orientuje się w środowisku naukowców, bo sama pochodzi z rodziny profesorów uniwersyteckich. Jednak niezwykle trudno jest im wskazać, który z archeologów zamordował profesora. W końcu zmarły był powszechnie nielubiany, kierował się zasadą „dziel i rządź” i nikogo nie obdarzał całkowitym zaufaniem. W trakcie śledztwa na jaw wychodzą machlojki finansowe, skandale obyczajowe i dochodzi do kolejnych zabójstw.
To debiut powieściowy tej autorki i to debiut bardzo udany. Najbardziej lubię takie kryminały, które od podszewki opisują pracę policji, tropy, które podejmują, miejsca, które odwiedzają, przesłuchania, które przeprowadzają. Jeśli sami śledczy wzbudzają moje zaufanie, to jest fantastycznie. W przypadku tej powieści tak właśnie jest, a ja nie mogłam oderwać się od lektury. Może odrobinę zawiodło mnie zakończenie, zbyt sensacyjne jak na mój gust, ale i tak bardzo kibicuję autorce i czekam na kolejne książki. Idealnie byłoby, gdyby powstały następne kryminały z tym samymi bohaterami.