Uczniowie Cobaina, Miroslav Pech

uczniowie-cobainaStara Szkoła, 2017

Liczba stron: 198

Tłumaczenie: Mirosław Śmigielski

Muzyka jest ważna w moim życiu. Najlepsza ta w wykonaniu na żywo i są tacy artyści, którzy swoim przybyciem do Polski lub krajów ościennych, są w stanie wywabić mnie spod koca. Ruszam wtedy na koncert, a najlepiej dwa. Dzisiaj w nocy wróciłam z takiej objazdowej wycieczki tropem Nicka Cave’a, która skończyła się w Pradze. Świetnie się złożyło, bo tuż przed wyjazdem przeczytałam czeską powieść o tym, jak muzyka może ingerować w życie młodych ludzi. Ja do młodych się nie zaliczam i cieszę się, że moje życie potoczyło się inaczej niż bohatera „Uczniów Cobaina”, choć również jest mocno zrośnięte z muzyką kilku zespołów, którym jestem wierna odkąd pamiętam.

Paczka znajomych. Małe miasteczko. Wielkie marzenie o karierze w branży muzycznej. Ważni idole – wśród nich ten, który życie zakończył szybko i z hukiem – Kurt Cobain. Dojrzewanie w wersji ekstremalnej. Młodzi zafascynowani są nie do końca sprecyzowaną filozofią życiową muzyków nurtu grunge – imprezami, odmiennymi stanami świadomości, ich „brudną” muzyką, a także oczywiście sławą i pieniędzmi, do jakich doszli muzycy Nirvany. Postanawiają założyć swój zespół. Na przeszkodzie stoi jednak wiele rzeczy – do najmniejszych z nich zalicza się brak talentu i umiejętności muzycznych. Przede wszystkim ciągle krucho z kasą – te drobne, które mają, starczają ledwie na czeskie, najtańsze jabole, które są tak toksyczne dla organizmu, że po jakimś czasie zostają wycofane z rynku ku rozpaczy ich konsumentów. Na instrumenty, nagłośnienie, salę prób kasy brak. Kwas, jointy, samodzielnie zbierane grzybki, dym papierosowy – wszystko to jest wyznacznikiem stylu nastolatków opisanych w książce. Wraz ze wzrastającymi potrzebami niektórzy schodzą na drogę przestępstwa, inni kończą w wariatkowie. Wszystko po to, by być punkiem, Cobainem, Lennonem i każdą inną gwiazdą, która im imponuje.

Czytając kolejne strony pełne pijackich i narkomańskich ekscesów, opisów prób zespołu, odlotów i zjazdów, zastanawiałam się dokąd zmierza ta powieść. Mam wrażenie, że zakończenie ma służyć jako ostudzenie zapału młodych, którzy chcieliby pójść w ślady opisanej grupy nastolatków. Bo zabawa jest dobra, o ile nie niszczy nam przyszłości. Ambicje i realizacja planów na życie to dwie zupełnie odmienne sprawy i często na ambicji podlanej najtańszym alkoholem i rozpuszczonej w wąchanym kleju kończy się droga ku sukcesom. Nie, nie żałuję, że moja młodość była taka grzeczna, że muzykę przeżywam na trzeźwo i w życiu nie wypaliłam papierosa. Takie upodlenie nigdy mi nie imponowało, nie słuchałam również Nirvany oprócz obowiązkowego Smells Like Teen Spirit, które wiele lat temu leciało w każdym radiu i wychodziło z każdej lodówki. Nie wiem czy młodsi ode mnie odbiorą tę książkę jako przestrogę, czy jako zachętę to większego luzu – zapewne to kwestia osobistych preferencji. Zastanawiam się, co z niej wyczytają inni. Mnie ona przede wszystkim zasmuciła, bo pośrednio pokazuje, że źle pojmowana fascynacja muzykami może skutkować zepsutym życiem, straconymi okazjami i podkopanym zdrowiem. Nie chciałabym, żeby ktokolwiek tak postrzegał muzykę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *