Wydawnictwo Znak, 2015
Liczba stron: 299
Marek Krajewski znany jest czytelnikom z dwóch cykli kryminalnych: z Eberhardem Mockiem z Breslau oraz Edwardem Popielskim działającym we Lwowie. Nazwisko Jerzego Kaweckiego znane może być uważnym czytelnikom rubryk kryminalnych w codziennej prasie. Współtwórca książki jest bowiem doświadczonym specjalistą medycyny sądowej.
Współpraca obu panów dotychczas sprowadzała się do jednostronnej pomocy – Kawecki konsultował opisy zbrodni i ofiar ze szkiców powieści Krajewskiego. Tym razem role się odwróciły – pisarz wspomógł swoimi umiejętnościami projekt lekarza, który od dawna nosił się z zamiarem opisania najbardziej intrygujących przypadków w swojej karierze. Książka, która powstała z tej współpracy, nosi tytuł „Umarli mają głos” i opisuje 12 spraw, które swój finał znalazły na stole prosektoryjnym. W wielu przypadkach wyniki badań pomogły skazać sprawców lub dostarczyły ważnych dowodów.
Materiałów z zamkniętych śledztw i fachowych opisów dostarczył Jerzy Kawecki, natomiast Marek Krajewski zadbał o oprawę fabularną tych mrożących krew w żyłach historii. Chwilami czyta się je aż za dobrze i można zapomnieć, że są to autentyczne tragedie, prawdziwe ofiary i niewymyślona walka o sprawiedliwość w sali sądu.
Wśród spraw ważnych w karierze zawodowej doktora Kaweckiego znalazły się takie, o których głośno było w całej Polsce. Pomagał też w ustaleniu przyczyny śmierci osób, co do których nie było pewności czy popełniły samobójstwo, czy zginęły z rąk zabójcy. Jego szósty zmysł i ogromne doświadczenie wiele razy przyczyniły się do skazania winnego i uniewinnienia niesłusznie oskarżonego. Dwanaście opisanych historii daje wgląd w tajniki pracy ekspertów medycyny sądowej i pokazuje ogrom odpowiedzialności za przygotowanie właściwej, niepodważalnej w sądzie dokumentacji.
Materiałów z zamkniętych śledztw i fachowych opisów dostarczył Jerzy Kawecki, natomiast Marek Krajewski zadbał o oprawę fabularną tych mrożących krew w żyłach historii. Chwilami czyta się aż za dobrze i można zapomnieć, że są to autentyczne tragedie, prawdziwe ofiary i niewymyślona walka o sprawiedliwość w sali sądu.
Ręka wystająca z ziemi, na pierwszy rzut oka wyglądająca jak korzeń, wypatroszona kobieta zakopana w lesie, brutalnie zgwałcona nastolatka, zwłoki w stanie posuniętego rozkładu, w których czerpakiem szukano dowodu morderstwa oraz trup bez głowy – to tylko kilka przykładów wyjętych z opowieści lekarza. Czytelnik o wrażliwym żołądku i lirycznym usposobieniu raczej nie zachwyci się tą książką. Natomiast ci zaprawieni w kryminałach, pamiętający sprawy kryminalne sprzed lat, na pewno dotrą do końca i będą żałować, że opisano tylko dwanaście przypadków. Warto!