Uwikłanie, Zygmunt Miłoszewski

WAB, 2007

Liczba stron: 325

Odnoszę wrażenie, że byłam ostatnią osobą w Polsce (z tego czytającego procenta czy dwóch), która nie znała jeszcze książek Miłoszewskiego. Owszem, jedna z nich stała na mojej półce od lat, lecz jakoś byłam obojętna na jej nawoływania. Aż do czasu, gdy książka wpadła mi w ręce podstępem, wykorzystując moje lenistwo. Nie chciało mi się wstawać z łóżka, a miałam ochotę poczytać – „Uwikłanie” stało na półce nad moją głową.

Podczas weekendowego seansu terapeutycznego pod okiem znanego psychiatry ginie jeden z uczestników terapii. Człowiek ten zostaje zamordowany w nocy. W kręgu podejrzeń znajduje się przede wszystkim grupa, która uczestniczyła w seansie – dwie kobiety, jeden mężczyzna i sam terapeuta. Czy to możliwe, żeby któreś z nich chciało śmierci niemal obcego człowieka? Sprawą zajmuje się prokurator Szacki oraz jego przyjaciel z policji. Przesłuchania i dochodzenie zataczają coraz szersze kręgi i sięgają dość daleko w przeszłość – do czasów głębokiego PRL-u.

Szacki to ciekawa postać – człowiek, który wykonuje swoją pracę z pasją, choć nie ma zbyt dobrego zdania o innych przedstawicielach swojej profesji. Sam jest perfekcjonistą, co przejawia się również w ubiorze. Doskwiera mu jedynie żałosna pensja urzędnicza oraz nuda w małżeństwie. Ta druga sprawia, że Szacki wikła się w związek pozamałżeński, co wywołuje w nim duże poczucie winy i w zasadzie nie jest rozwiązaniem żadnych problemów. Trzeba mu oddać, że jest skuteczny – bardziej niż policja. W ogóle to ciekawa sprawa, że prokurator jest tu postacią pierwszoplanową, która popycha śledztwo do przodu i wskazuje policji dalszą drogę postępowania. Większość znanych mi powieści kryminalnych opiera się na postaci policjanta lub dziennikarza śledczego.

„Uwikłanie” zostało napisane w taki sposób, że trudno odłożyć książkę przed końcem, czyli przed poznaniem rozwiązania zagadki kryminalnej. Wcale niełatwo się domyślić kto zabił i dlaczego to zrobił, więc miłośnicy dobrych, trzymających w napięciu kryminałów, na pewno nie będą rozczarowani. Ja nie byłam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *