Liczba stron: 240
Upiory, strzygonie, zmory i wampiry występujące w europejskich pasmach górskich – to bohaterowie tej książki. Autor podaje genezę powstania wierzeń w wampiry, stara się prześledzić ewolucję wierzeń, podczas której zmorom przypisywano różne cechy. Niektóre wysysały krew, inne dusiły. Były takie, które zwracały się przeciwko członkom swojej rodziny i takie, które dręczyły całą społeczność wioski.
W książce znajdziemy wiele informacji o wampirach mało znanych – występujących lokalnie i żyjących w legendach. Autor prześledził kroniki znajdując w nich wzmianki o niepokojących zjawiskach oraz sposobach rozwiązania problemu z udręczoną duszą, która nie mogła w pełni umrzeć. Oprócz legendarnych podań przeczytamy również o literackich kreacjach oraz postaciach historycznych, które w pamięci zapisały się jako żądne krwi kreatury – wśród nich jest Elżbieta Batory i Vlad Dracula.
Niestety, nie jestem całkowicie usatysfakcjonowana lekturą tej książki. Przez cały czas odnosiłam wrażenie, że treść została sztucznie napompowana bardzo rozległymi, drobiazgowymi opisami sytuacji historycznej danego kraju w czasie występowania wampira, który był bohaterem konkretnego rozdziału. O ile jest to uzasadnione w przypadku Draculi, który był wojownikiem i rozgrywającym w pierwszej lidze władców, tak nie miało to większego sensu przy takich mało znanych, lokalnie występujących zjawach, jakimi była większość bohaterów książki po swojej śmierci.
Gdyby jeszcze istniało lub zostało wykazane jakieś powiązanie z sytuacją historyczną a wampirem, nie miałabym nic przeciwko, lecz w większości przypadków te dwie części rozdziałów zupełnie się ze sobą nie zazębiają. Dla przykładu – wojna od lat szaleje gdzieś na północy kraju, a na południu pojawia się legenda o wampirze. Koniec. Nie ma wykazanych żadnych związków, że np. udręczeni ludzie zwracali się ku wierzeniom w strzygi i zmory, żeby w jakiś sposób zracjonalizować okropieństwa, których nieustannie doświadczali.
Co jednak bardzo mi się podobało i na co chciałabym zwrócić uwagę to szata graficzna książki – doskonałe ilustracje Justyny Sokołowskiej oraz świetny skład. Wizualnie książka prezentuje się znacznie lepiej niż pod względem merytorycznym, gdzie nad właściwą treścią dominują zapychacze.