Liczba stron: 384
W 1998 roku powstał dokumentalny film pt: „Jestem mordercą” o sprawie tzw. wampira z Zagłębia. Reżyserem był Maciej Pieprzyca. Lada dzień na ekrany kin wejdzie film fabularny tego samego reżysera i o takim samym tytule, również poświęcony tej głośnej w latach 70. i 80. sprawie. Ja oczywiście wybrałam książkę, żeby zapoznać się z najnowszymi ustaleniami w sprawie Zdzisława Marchwickiego skazanego za zamordowanie kilkunastu kobiet na terenie Zagłębia.
Przemysław Semczuk nie wchodzi w makabryczne szczegóły morderstw, nie opisuje ich przebiegu oraz stanu, w jakim znaleziono ofiary. Poświęca im tyle miejsca, ile trzeba, by pokazać rozmach mordercy. Najbardziej interesuje go proces Marchwickich i innych osób, które były sądzone podczas tego samego procesu, a także nieścisłości, które mogą, lecz nie muszą, wskazywać, na to, że skazano niewłaściwą osobę. Po złapaniu Marchwickiego po wielu latach niewiele wnoszącego śledztwa, rusza machina sprawiedliwości, a wraz z nią proces o charakterze pokazowym, mający na celu wykazać winę podejrzanych oraz sprawność działania milicji obywatelskiej i PRL-owskiego systemu sądowniczego.
Autor dociera do akt sprawy, protokołów przesłuchań, dowodów, m.in. pamiętnika Marchwickiego powstałego już po wyroku skazującym. Krok po kroku wykazuje, że, być może, Marchwicki był również ofiarą systemu. Pierwszym zatrzymanym, który jako tako pasował do teorii śledczych. Co ciekawe, śledztwo w sprawie o kryptonimie „Anna” od imienia pierwszej ofiary, było nad wyraz nowoczesne – przesłuchania i przebieg rozprawy w sądzie były rejestrowane na taśmie, sporządzono również niezależne profile przestępcy (jeden z nich stworzył amerykański naukowiec, co świadczy o priorytecie sprawy). Zaangażowano również grafologów, psychologów i psychiatrów, a podobno nawet komputer!
Książka jest niezwykle interesująca, napisana w taki sposób, żeby pokazać dochodzenie i proces z nieznanej dotychczas perspektywy. Domyślam się, że jej napisanie wymagało tytanicznej pracy w archiwach, przekopanie się przez tony akt i dokumentów. Autor dotarł w miejsca ważne dla sprawy i do ludzi, którzy mogą jeszcze pamiętać proces i oskarżonych (nie wszyscy chcieli rozmawiać). Następnie całą swoja wiedzę skumulował na 300 stronach książki zasiewając w czytelniku wątpliwości, podsycając ciekawość i przy okazji opowiadając o innych seryjnych mordercach działających w okolicy tym samym okresie – naprawdę był ich wysyp.
Książkę bardzo polecam nie tyko żądnym sensacji, lecz także osobom interesującym się historią PRL-u, miłośnikom kryminałów oraz czytelnikom ceniącym rzetelne reportaże.
Ostatnio czytałam „Mężczyznę w białych butach”, która była połączeniem reportażu z kryminałem i od tamtego czasu poszukiwałam czegoś o podobnej tematyce. Nie wiedziałam, że na rynku wydawniczym pojawiła się taka pozycja.
Polecam również „Eleganckiego mordercę” Łazarewicza.
Do czego zatrudniono ten komputer w tamtych latach?
A słowa „prawdziwa historia” i „największa mistyfikacja” mnie zdecydowanie odstraszają.
Wypisano cechy prawdopodobnego mordercy oraz nazwiska osób, które pasowały do ogólnej charakterystyki sprawcy. Komputer (potem okazało się, że to ściema, ale tak utrzymywano z latach 70.) wypluł nazwiska tych, którzy spełniali najwięcej kryteriów 🙂
Całkiem niedawno trafiłam na powtórkę jakiegoś bardzo starego programu dotyczącego badania dawnych seryjnych morderstw, odcinek był właśnie o Marchwickim. Sprawa wydawała się faktycznie bardzo zagmatwana, nieoczywista i szalenie interesująca. Na pewno przeczytam tę książkę!