Bellona, 2011
Liczba stron: 389
Trzecia już część serii kryminałów autorstwa Mari Jungstedt trzyma poziom i coraz bardziej przywiązuje mnie do urokliwego Visby i sympatycznych policjantów z wydziału zabójstw. Cieszę się, że cykl liczy siedem książek, a najbardziej podoba mi się to, że kolejna wyjdzie już w marcu 🙂
Po ciężkich przeżyciach jakie miały miejsce w grudniu, Anders Knutas długo musiał dochodzić do siebie. Nieodzowna okazała się wówczas wizyta u psychologa. Niczego bardziej mu nie potrzeba u progu lata niż odpoczynku i wyjazdu z rodziną na zasłużone wakacje. Niestety, praca w policji ma to do siebie, że trudno cokolwiek zaplanować. Plany pokrzyżuje mu kolejna zbrodnia, której ofiarą pada studentka archeologii odbywająca praktyki na Gotlandii. Pozostali studenci wywodzący się w połowie ze Szwecji, w połowie z innych krajów oraz ich opiekunowie, niewiele mogą powiedzieć o Martinie, poza tym, iż była lubiana i posiadała sporą wiedzą o Wikingach, których osadę badają w okolicach Visby.
Okazuje się, ponadto, że zbrodnia może mieć charakter rytualny, a morderca według policyjnego profilera prawdopodobnie nie zadowoli się jedną ofiarą. Knutasa niepokoi także fakt, iż krótko przed znalezieniem zamordowanej studentki, zgłoszono odrażający akt przemocy dokonanej na kucu z zagrody miejscowego rolnika. Czy jedno z drugim jest powiązane?
Autorka kontynuuje wątek pogmatwanego związku zamieszkałej na Gotlandii Emmy z Johanem – dziennikarzem telewizyjnym. Mimo rozwodu i urodzenia dziecka Johana, Emma zachowuje się dziwnie i mało racjonalnie. Ta postać irytuje mnie najbardziej ze wszystkich w cyklu powieści. Może dlatego, że jest taka rozlazła i niezdecydowana.
„We własnym gronie” to powieść kryminalna z wartką akcją, ciekawymi postaciami, z której można dowiedzieć się kilku faktów dotyczących kultury Wikingów oraz ich wierzeń. Wątek dotyczący wykopalisk archeologicznych na Gotlandii również uważam za niezwykle interesujący. Wydaje mi się jednak, iż w celu wprowadzenia większego zamieszania i niepewności w kwestii sprawcy, warto by było opisać w powieści jeszcze kilku bohaterów – potencjalnych podejrzanych. Sama mordercę wytypowałam dość szybko, a mimo tego zostałam przez autorkę zaskoczona i motywem zbrodni, i czymś jeszcze, czego zdradzić nie mogę. Czekam niecierpliwie na kolejną część, bo Mari Jungstedt pozostawiła mnie w sporym niedosycie oraz dużej ciekawości co do dalszych losów Johana i Emmy.