Wydawnictwo Initium, 2010
Liczba stron: 463
Ależ dałam się zwieść okładce i opisowi na jej ostatniej stronie! Byłam przekonana, iż jest to powieść dla młodzieży, i to tej młodszej. Zielonoskóra czarownica w czarnym kapeluszu i odniesienie do Krainy Oz sprawiły, że źle umiejscowiłam sobie tę powieść. Jednak już po kilkudziesięciu stronach wiedziałam, że popełniłam błąd. Cała ta baśniowa otoczka nie ma większego znaczenia, książka opowiada bowiem o ludziach, ich namiętnościach, wadach, skłonności do czynienia zła i wewnętrznej walce ze sobą.
Powieść w całości poświęcona jest Złej Czarownicy z Zachodu, którą przez większą część książki znamy pod imieniem Elfaba. Śledzimy jej smutne dzieciństwo, w którym doświadczyła odrzucenia przez matkę ze względu na odmienność koloru jej skóry oraz braku zainteresowania ze strony ojca, pochłoniętego nawracaniem niewiernych. Co wyrośnie z tej dziewczynki pozbawionej należytej opieki, czułości, zawsze odrzucanej i ocenianej przez pryzmat dziwnego wyglądu?
Czasy nauki w szkole prowadzonej przez panią Dokropną pokazują Elfabę jako myślącą i wrażliwą nastolatkę. W dalszym ciągu jest wyobcowana, ale potrafi także pielęgnować przyjaźń z nielicznymi osobami, które ponad jej wygląd przedkładają jej osobowość. Okres nauki w szkole zbiega się z nieprzyjemnymi wydarzeniami w Krainie Oz rządzonej despotycznie przez Czarnoksiężnika, który swoimi decyzjami godzi w Zwierzęta – dotychczas pełnoprawnych obywateli, z których składa się między innymi kadra nauczycielska w college’u. Taki obrót spraw powoduje u Elfaby gorący sprzeciw. Od tego momentu dziewczyna wkracza w fazę buntu, schodzi poza margines społeczeństwa i walczy jak potrafi o sprawy, które są w jej pojęciu ważne. Doznaje wielu porażek, z czego najdotkliwszą jest fakt, iż żyje z piętnem odpowiedzialności za śmierć osoby, która była jej najbliższa.
Powieść eksploruje tak wiele problemów świata, iż trudno wybrać te najważniejsze. Mamy tu problemy polityczno-społeczne, kwestie patologicznej rodziny, fałszywą przyjaźń, temat odkupienia winy, źródła zła czającego się w każdym człowieku. I mimo tego, że nie jestem miłośniczką powieści opartych na motywach fantasy, „Wicked” przeczytałam z dużą uwagą i zaciekawieniem. Takie historie przecież dzieją się także w świecie realnym. Po prostu miasta i ich mieszkańcy noszą inne nazwy.