Świat Książki, 2011
Liczba stron: 238
Kto jest tytułowym młodym pisarzem? Oczywiście sam Umberto Eco, który pierwszą swoją powieść „Imię róży”napisał, gdy dobijał do pięćdziesiątki. Od tamtej pory spod jego pióra wyszło jeszcze pięć powieści. Oprócz pisania tzw. kreatywnego, Eco jest eseistą, znawcą średniowiecza oraz bibliofilem – napisał wiele książek popularnonaukowych obejmujących tę tematykę.
W „Wyznaniach młodego pisarza” Eco próbuje zmierzyć się z definicją pisania kreatywnego. Każdy bowiem się zgodzi, że powieściopisarz i poeta to pisarze kreatywni. Co jednak z filozofem? Nie pisze on ku uciesze innych, ale czy możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że nie jest on w żaden sposób kreatywny? Nie jest przecież odtwórczy i to, co ma zamiar napisać musiał najpierw wymyślić i poddać analizie.
Czy autor ma wpływ na możliwe interpretacje swojego dzieła? Czy powinien po wydaniu książki narzucać (np. w wywiadach) swoją interpretację? Czy zdarza się, że czuje się urażony tym, jak krytycy i czytelnicy interpretują jego powieść? Eco opowiada, powołując się na przykłady ze swoich powieści, jak daleko czasami posuwają się krytycy w szukaniu nawiązań i do jakich bzdur dochodzą. Generalnie odbywa się to na zasadzie – dajcie mi człowieka a znajdzie się na niego paragraf.
Bardzo interesujący okazał się rozdział, w którym autor zastanawia się nad zjawiskiem odczuwania głębokiego współczucia w stosunku do postaci, wobec których z całą pewnością wiemy, że są fikcyjne.
„Jeden z moich przyjaciół namawiał mnie kiedyś, by organizować sympozjum na następujący temat: Jeśli wiemy, że Anna Karenina jest postacią fikcyjną, która nie istnieje w rzeczywistym świecie, dlaczego w takim razie ronimy łzy nad jej ciężkim losem, a przynajmniej jesteśmy głęboko poruszeni nieszczęściami, jakie na nią spadają?”
Wiem, że jest mnóstwo czytelników, którzy szukają tego typu wzruszeń w literaturze, nakładają swoje doświadczenia na fabułę książki, która staje się w pewien sposób wentylem bezpieczeństwa i ujściem nagromadzonych emocji. Czytając powieść poznajemy bohatera, utożsamiamy się z nim, przeżywamy jego smutki i radości. Znamy go znacznie lepiej niż autentyczne ofiary wypadków, o których piszą media. Stąd też o wiele mocniej przeżywamy nieszczęścia Anny Kareniny niż wypadek ze skutkiem śmiertelnym, o którym informuje nas prasa i telewizja.
Najmniej ciekawym rozdziałem okazał się być ostatni, w którym Eco pisze o wykorzystywaniu „list.” Nie mających końca wyliczeń stosowanych jako zabieg fabularny przez wielu autorów, w tym samego Eco. W tym rozdziale znajduje się wiele długich cytatów z Joyce’a, Rabelais’a a nawet Wisławy Szymborskiej.
Nie traktujcie tej książki jako przewodnika czy poradnika dla początkujących pisarzy, a odkryjecie w niej dużo ciekawej treści. Chwilami Eco pisze trudnym językiem i wznosi się na wyżyny abstrakcji, generalnie jednak wydaje mi się, że warto poświęcić tej książce odrobinę swojego czasu.