Znak, 2011
Liczba stron: 144
Testosteron i macho. Te dwa słowa najtrafniej podsumowują treść opowiadań zaprezentowanych w tym zbiorze. Llosa prezentuje świat chłopców i mężczyzn, kobiety jeśli się pojawiają to tylko jako postacie drugoplanowe, choć często one są motorami działań facetów.
Autor portretuje uczniów, którzy próbują przeciwstawić się władzy dyrektora szkoły i wszczynają szeroko zakrojony bunt, który kończy się tak nagle jak się zaczął. W tytułowym opowiadaniu 'Szczeniaki’ widzimy obraz dorastających chłopców, z których jeden a skutek wypadku do końca życia pozostanie na marginesie życia. Przed sobą i światem próbował będzie udowodnić swoją wartość podejmując się najbardziej szalonych prób.
Bohaterowie do ostatniej kropli krwi bronią honoru, swojego i swoich wybranek. Stąd też w opowiadaniach dużo przemocy, bójek, wymierzanej poza prawem sprawiedliwości. Męski świat macho tętni testosteronem i jest… odrażający. Pełen niepisanych zasad, w których miejscowi macho poruszają się jak ryby w wodzie.
Przeczytałam wszystkie opowiadania z zainteresowaniem, ale brakowało mi w nich ciepła tak dobrze mi znanego z innych książek Llosy. Mam świadomość, że ciepło to wynika z tematyki powieści, a jego brak czy niedostatek ze specyfiki opowiadań. Llosa w krótkiej formie nadal jest jednak charakterystyczny i rozpoznawalny. Bawi się słowem i stylem, co szczególnie widać w najdłuższym w tomie opowiadaniu pt: 'Szczeniaki’. I choć niektóre zawarte w książce opowiadania już prawie umknęły mi z pamięci, to 2 lub 3 pozostaną za mną na dłużej.
Bardzo mi się podobały te opowiadania. Różnią się faktycznie od pozostałej twórczości Llosy (chociaż nie miałam przyjemności czytać jeszcze nurtu erotycznego autora), ale mimo to bardzo dobrze mi się czytało.
Zanim zaczęłam pisać blog czytałam „Pantaleon i wizytanki” i „Ciotka Julia i skryba” – obie mocno polecam.