Biblioteka Akustyczna, 2011
Czas nagrania: 11 godz. 41 min. Czyta Jakub Kukla
Liczba stron: 360
Na fali zauroczenia audiobookami sięgnęłam po coś trudniejszego – książkę reportażową. Tu zdania mogą być podzielone, ale wydaje mi się, że podczas słuchania powieści można się momentami trochę mniej skupiać, w przypadku takiej książki jak „Zakazane wrota” przydaje się maksymalna koncentracja, żeby nie uronić ani fragmentu fascynującej opowieści o kraju absurdów, czyli Chińskiej Republice Ludowej.
Tiziano Terzani długo starał się o zgodę na pobyt w Chinach. Nie udało mu się jej otrzymać podczas rządów Mao. Dopiero następca Mao -Deng Xiaoping, inicjator wielu reform (niekoniecznie idących ku lepszemu) doprowadził do otwarcia (pozornego) Chin na świat. Terzani przeprowadził się do Pekinu z rodziną – jego dzieci uczęszczały do chińskiej szkoły, a on próbował nawiązać kontakty z ludźmi, przeciętnymi Chińczykami, żeby opisać życie w Chinach z perspektywy mieszkańca. Niestety, taka rzecz okazała się całkowicie niemożliwa w realizacji. Po pierwsze, rodzina Terzaniego musiała mieszkać na specjalnym osiedlu dla ludzi z zewnątrz, po drugie każdy Chińczyk pragnący spotkać się z osobą z zagranicy musiał mieć na to zgodę przewodniczącego lokalnej wspólnoty. Zgody nie były przyznawane, a za kontakty „nielegalne” ludziom tym groziły poważne represje.
Reporter wpadł na inny pomysł – aby obejść nieakceptowalne chińskie prawo, postanowił podróżować pociągami po kraju zawsze kupując najtańszy bilet, aby móc zbliżyć się do przeciętnych Chińczyków. Z podróży i rozmów powstał reportaż „Zakazane wrota” który jest zapisem wrażeń z lat 1980 – 1984, czyli przed wielkim technologiczno-przemysłowym skokiem Chin. Terzani opowiada o absurdach dnia codziennego, wewnętrznej polityce kraju w stosunku do ziem dołączonych siłą do Chin i zamieszkiwanych przez mniejszości etniczne – między innymi mowa o Mandżurii i Tybecie, a także o bogatej, kolorowej historii państwa i jego mieszkańców sprzed dyktatury Mao Zedonga. Niektóre rozdziały przyprawiają o zgrozę, inne sprawiają, że człowiek się uśmiecha, jak chociażby ten o stosunku Chińczyków do zwierzątek domowych (kiedy jeszcze ci mogli je trzymać).
Aż trudno mi uwierzyć, że to dopiero moje pierwsze literackie spotkanie z Terzanim. Trudno w to uwierzyć, ponieważ jego reportaż z Chin wyjątkowo mi przypasował – wyzwolił całe spektrum emocji i poszerzył moje horyzonty. Na półce mam kilka wydań książkowych innych reportaży tego włoskiego dziennikarza. Koniecznie będę musiała nadrobić braki w „terzanologii” i odkurzyć dawno nabyte tomy, do czego i Was namawiam.
O lektorze – Z początku musiałam przywyknąć do lekkiej zadyszki (jakby zatkanego nosa) lektora. Po jakichś dwóch godzinach przestałam wyłapywać świszczące głoski, a treść stała się ważniejsza niż sposób czytania. Raczej jestem na tak.