Świat Książki, 2013
Liczba stron: 384
Książkę porównywano do powieści „Jeden dzień”, która nie spełniła moich oczekiwań. Na szczęście to porównanie było bezsensowne, bo obie pozycje niewiele łączy. „Zanim się pojawiłeś” jest o wiele cieplejszą, ciekawszą i poruszającą książką. Przyznam, że niepokoiło mnie również to, że wiele osób wspominało o łzach, które uroniły podczas lektury. Nie cierpię płakać podczas czytania, więc długo się czaiłam zanim wzięłam powieść do ręki. Gdy już zaczęłam czytać, wiedziałam, że niepotrzebnie obawiałam się, że książka okaże się marnym czytadłem.
Lou ma 26 lat, stałego chłopaka i nie ma pracy. Dotychczasowe, satysfakcjonujące ją zajęcie traci zaraz na samym początku książki. Usilnie szuka jakiegoś źródła dochodów, lecz na dobrze płatne zajęcie nie może liczyć, jako że nie posiada wyższego wykształcenia. Wreszcie dostaje posadę osoby do towarzystwa dla niepełnosprawnego młodego mężczyzny poruszającego się na wózku. Nie jest to praca, którą sobie wymarzyła, obawia się, że nie ma żadnych kwalifikacji, ale okoliczności zmuszają ją do podjęcia wyzwania. Lou, która wciąż mieszka z rodzicami, młodszą siostrą i jej nieślubnym synem, dokłada się w znacznym stopniu do utrzymania domu.
Powieść koncentruje się na relacji Lou i jej podopiecznego, zamożnego młodego biznesmena, który na skutek wypadku, stracił czucie w kończynach. Praca Lou wydaje się łatwa – ma dotrzymywać Willowi towarzystwa, wykonywać drobne prace domowe. Rzeczywistość jednak wkrótce zaczyna ją przerastać. Will nastawiony jest do niej wrogo, pogrążony w depresji, unika rozmów. Bezpretensjonalność Lou sprawia, że udaje jej się przełamać pierwsze lody, lecz potem dowiaduje się na czym naprawdę polega jej praca. Jest to dla niej cios, po którym ledwie się podnosi. Czeka ją jeszcze wiele zaskoczeń.
Autorka wspaniale przedstawiła temat niepełnosprawności i związanego z nią „ubezwłasnowolnienia” i zależności od innych. Will, postać pierwszoplanowa, człowiek samodzielny, odnoszący sukcesy, uprawiający liczne sporty, w tym te ekstremalne, mający powodzenie u kobiet, typowy przedstawiciel śmietanki towarzyskiej, nagle ląduje na wózku. Ma świadomość, że jego stan już nigdy się nie polepszy. Przytłacza go to, że znowu musi mieszkać z rodzicami, w domu, gdzie niczego nie brakuje prócz ciepła rodzinnego. Krępuje go to, że przez cały czas zdany jest na innych. Nie dziwi to, że jest załamany, zrezygnowany i zrzędliwy. Na szczęście na jego drodze staje Lou. W pewnym momencie role się odwracają. Will dostrzega skrywany potencjał swojej opiekunki i przyjmuje wobec niej rolę Pigmaliona.
Moyes świetnie poradziła sobie z postacią Lou – ona naprawdę żyje. Choć nosi w sobie niezaleczone rany oraz kompleksy, choć nie mierzy wysoko, nie ma marzeń i mentalnie jest mocno prowincjonalna, to jest dziewczyną, której nie można nie lubić. Autorka nie ustrzegła się pewnych ogranych schematów, jak choćby ten, że dom biedny tętni życiem i czuć w nim rodzinne ciepło, natomiast w domu zamożnym panuje arktyczny chłód w uczuciach. Mnie osobiście tego rodzaju cliche nie raziło i nie przeszkadzało w odbiorze książki.
Można przyjąć założenie, że „Zanim się pojawiłeś” jest kolejną wersją bajki o Kopciuszku, lecz jest to Kopciuszek oryginalny, nieoczywisty i zaskakujący. Powieść nie epatuje łzawymi wątkami, wręcz przeciwnie, obfituje w zabawne dialogi i sytuacje i choć porusza tematy poważne, nie przytłacza swoim ciężarem. Oczywiście, jeśli kto lubi i umie, wzruszy się na niej do łez. Lecz zanim to nastąpi będzie się dobrze bawił, znajdzie pożywkę do rozmyślań i rozmów. Jak na czytadło, książka jest bardzo udana i na długo pozostanie w pamięci. Wniosek? Czytać, czytać, czytać!
Książkę mam na liście „do przeczytania”. Trochę się jej obawiałam, ale po Twojej recenzji jestem pewna, że muszę ją przeczytać.
Pozdrawiam