Akcent, 2011
Liczba stron: 286
Ech… jaka szkoda, że to już koniec… Najchętniej pozostałabym z bohaterami tej powieści jeszcze przez jakiś czas, bo choć książka jest kryminałem to ma w sobie dużo wyważonego spokoju, równowagi, nastroju. Akcja zamyka się w ciągu świątecznego tygodnia – od 24 grudnia do 1 stycznia, czyli jak znalazł na teraz. Fińska zima nie ma nic wspólnego z tym, co za naszymi oknami, więc tym bardziej warto dla zimowej aury.
W wigilijny wieczór Detektyw Kimmo Joentaa dyżuruje na posterunku. Od czasu śmierci żony nie ma lepszego pomysłu na spędzanie świąt. Tym razem jednak w jego życiu zawodowym i prywatnym nastąpi pewne zawirowanie. Cały okres świąteczny spędzi na rozwiązywaniu zagadki śmierci dwóch osób – patologa sądowego od lat współpracującego z komendą w Turku oraz artysty – twórcy manekinów do filmów. Obaj panowie spotkali się podczas kręcenia programu telewizyjnego – popularnego w Finlandii talk show. Co łączyło te dwie osoby? Czym zasłużyli sobie na śmierć? Nie chcę zdradzać nic więcej żeby nie zabierać Wam przyjemności odkrywania kolejnych wątków powieści.
Wątek kryminalny i prywatny poprowadzone są tak, że trudno odłożyć książkę choćby na chwilę. Mimo tego, że przez całą powieść przewija się postać mordercy to dopiero finałowe rozdziały zdradzają motywy działania sprawcy. W międzyczasie czytelnik zaczyna odczuwać sympatię do większości bohaterów. Ja największym zaufaniem i serdecznością obdarzyłam samego Kimmo Joentę – to skomplikowany człowiek, zamknięty w sobie, w pracy posługujący się intuicją, często niezrozumiany, ale szanowany przez innych. Trzymam kciuki za to, aby ułożyło mu się w życiu.
Bardzo chciałabym aby przetłumaczono pozostałe książki tego autora, bo mi z niemieckim nie po drodze.
Chciałam jeszcze zwrócić uwagę na polskie wydanie tej powieści. Czyta się je doskonale dzięki sporym odstępom między liniami i nie za małej czcionce. Żeby inni wydawcy tak szanowali oczy czytelników…