Karakter, 2012
Liczba stron: 272
Przeczytałam te reportaże jeszcze w listopadzie i cały ten czas zastanawiam się, co o nich napisać, co powiedzieć, żeby nie było banalnie i żeby nie powielać setek innych recenzji. Jak w ogóle napisać o książce, która zdobyła tytuł Książki Roku w Trójce, nominowano ją do wielu nagród, wywołała tak wielkie poruszenie w mediach i zachwyt czytelników? Myślałam, że uda mi się wymyślić coś oryginalnego, wysiedzieć jakiś zarys tego postu, wychodzić choć pierwsze zdanie. Odniosłam porażkę na tym polu, ale nie poddaję się i spróbuję coś zaimprowizować.
Zanim zabrałam się do lektury, miałam możliwość uczestniczenia w wernisażu zdjęć, które powstały do tej książki, także tych, których ostatecznie nie zamieszczono, oraz w dwóch spotkaniach z autorem. Miałam więc pojęcie o tym, co mnie czeka i wiedziałam jak książka powstawała. Ciekawostką jest to, że Filip Springer przyznaje, że najtrudniejszy etap pracy nad reportażami zaczyna się wtedy, gdy po spędzeniu setek godzin w bibliotekach i archiwach, musi wreszcie porozmawiać z ludźmi związanymi z tematem, o którym pisze. Na szczęście rozmowy te odbywa i potrafi o nich ciekawie napisać.
Koparka na gruzach warszawskiego Supersamu. W tle nowoczesne Centrum Finansowe Puławska powstałe w miejscu dawnego kina Moskwa
O czym są „Źle urodzone”? O architekturze w stylu modernistycznym, której rozkwit i upadek w Polsce przypadł na okres PRL. I jako, że budynki takie jak warszawski Supersam i Dworzec Centralny, katowicki Spodek czy poznański Okrąglak powszechnie kojarzą się z brzydotą tamtych czasów, w nowej Polsce nie zostały docenione i czasem spotkał je los okrutny i niezasłużony. Supersam zniknął z powierzchni ziemi, poznańska Arena wciąż ma nad sobą katowski topór, dworzec katowicki zmienił całkowicie swój charakter. Jednakże w reportażach nie znajdziecie tylko i wyłącznie utyskiwania na bezlitosne decyzje o podłożu komercyjnym, lecz poznacie historię powstania najważniejszych budynków w stylu modernistycznym, ich architektów, ludzi wyprzedzających epokę oraz zawiłe losy ich nowatorskich projektów.
Chyba nie będzie to zbyt naciągane, jeśli napiszę, że Springer rysuje obraz epoki i ludzi, którzy ją tworzyli. Chociaż w najmocniejszym punkcie stawia architekturę, to nie może o niej mówić pomijając tych, którzy walczyli o realizację swoich projektów, tak odmiennych od bylejakości panującej w PRL. Stąd mowa o reportażach, a nie o esejach. Dzięki licznym ilustracjom przedstawiającym opisywane obiekty w przeszłości i teraz, czytelnik ma ułatwione zadanie i zostaje zwolniony od wychodzenia z domu lub wchodzenia do internetu. Jeśli sądzicie, że temat jest nudny, to zapewne nie czytaliście jeszcze żadnej publikacji tego autora, który, w jakiś niepojęty sposób, potrafi połączyć wnikliwość z delikatnością oraz zawodową kompetencję z amatorską ciekawością świata.