Zupa z granatów, Marsha Mehran; Szachinszach, Ryszard Kapuściński

zupa z granatów

 

Pisząca po angielsku Marsha Mehran pochodzi z Iranu, a jej debiutancka powieść „Zupa z granatów” ściśle jest związana z historią najnowszą tego państwa. Rewolucja w Iranie stała się powodem, dla którego rodzina autorki opuściła ojczyznę szukając spokoju w wielu krajach zachodnich. Bohaterki książki, trzy siostry, są także emigrantkami z Iraku. Uciekły z kraju do Anglii, a następnie Irlandii przed okrucieństwem rewolucji oraz z powodów osobistych.

„Zupa z granatów” oraz wcześniej przeczytana przeze mnie książka Ryszarda Kapuścińskiego pt: „Szachinszach” to historia tego samego kraju opowiedziana z dwóch różnych punktów widzenia. Dlatego też nie umiem rozdzielić tych dwóch pozycji.

U Kapuścińskiego mamy więcej faktów historycznych dotyczących panowania szacha Iranu Rezy oraz najnowszych dziejów państwa bogatego w ropę i tym samym w dewizy. Dowiadujemy się m.in. w jaki sposób zafascynowany zachodem szach próbował zreformować i zmodernizować gospodarkę i społeczeństwo irańskie nie bacząc na absurdalność swoich zachowań. Dla przykładu nakazywał budowę nowoczesnych linii produkcyjne w fabrykach, do których nie można było dojechać ze względu na nierozwiniętą infrastrukturę dróg; inwestował miliardy dolarów w armię co raz kupując sprzęt wojskowy, którego irańscy żołnierze nie potrafili obsługiwać. Na pustyniach powstawały w ten sposób ogromne industrialne cmentarzyska złożone nowiutkich z maszyn wojennych.

Społeczeństwo Iranu było podzielone. Faworyci szacha czyli uprzywilejowani mieszkali w bogatych dzielnicach, w willach okapujących bogactwem i złotem, niekoniecznie w przenośnym znaczeniu tego słowa. Ich ogromne wille znajdowały się za wysokim murem, oddzielając ich od reszty ludności żyjącej na skraju ubóstwa. Gdy do tego wszystkiego dodamy okrutną, lubującą się w torturach policję państwową oraz powszechne szpiegowanie i donosicielstwo mamy obraz kraju pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.

To wszystko w połączeniu z oczywistym zauroczeniem szacha kulturą zachodnią zostało odczytane przez fundamentalistów za zagrożenie kultury i religii kraju. W 1978 roku wybuchła rewolucja, podczas której zginęły tysiące ludzi, wielu uciekło z kraju, sam Reza szukał schronienia w Europie i Stanach Zjednoczonych.

I tutaj dochodzimy do „Zupy z granatów”. Siostry Aminpur o dźwięcznych imionach Mardżan, Bahar i Lejla to emigrantki z Iranu. Szczęścia i zapomnienia szukają w Anglii, a potem w małym irlandzkim miasteczku. Najstarsza z rodzeństwa Mardżan zakłada restaurację serwującą egzotyczne dania. Do pomocy ma dwie młodsze siostry. Niestety, przybyszki nie zostają serdecznie przyjęte w mieście. Mieszkańcy nie ufają im z różnych względów – razi ich ciemna skóra kobiet, ich nieprzeciętna uroda staje się potencjalnym zagrożeniem dla żon i matek, a restauracja jest silną konkurencją dla pubów i klubów będących w rękach miejscowego bogacza Thomasa McGuire’a.

Siostry skrywają przed światem prawdziwą przyczynę wyjazdu z Iranu. Związana jest ona z osobą średniej siostry Bahar, a także trudną sytuacją w ich ojczyźnie. Iran jawi się siostrom we wspomnieniach z dzieciństwa i wczesnej młodości jako piękny, daleki kraj, pachnący egzotycznymi przyprawami, to także troskliwi rodzice i względna stabilizacja. Iran to też niestety kraj niepokojów społecznych, podziemia politycznego, aresztowań, całkowitej władzy mężczyzn nad kobietami, czadorów i bezprawia. To miejsce, do którego żadna z nich już chyba nie chce wrócić.

Książka to także zbiór przepisów kulinarnych. Każdy rozdział zaczyna się przepisem na jedną potrawę, wokół której toczy się akcja. Tytułowa zupa z granatów to potrawa szczególna, bo dwa razy odgrywa ważną rolę w życiu sióstr.

„Zupa z granatów” to ciepła optymistyczna opowieść o złamanym życiu, samotności i nadziei na lepsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *