Zwierz w łóżku, Dorota Sumińska

Wydawnictwo Literackie, 2009

Liczba stron: 278

Kiedy wyłuskałam ten tom z bibliotecznej półki tłukły mi się po głowie dwie myśli – pozytywne opinie o książce, z którymi spotkałam się w sieci oraz cudowne wspomnienie dotyczące innej książki napisanej przez miłośniczkę i znawczynię zwierząt  – Antoninę Żabińską. Spodziewałam się opowieści i anegdot o niezwykłych i zwykłych zwierzętach, ich zwyczajach, przyjaźni z człowiekiem i stosunkach panujących w grupie.

Dorota Sumińska napisała jednak przede wszystkim o ludziach. Autorka wychodzi z założenia, że wszystko, co dzieje się w świecie zwierząt, ma swój odpowiednik w świecie ludzi. Przyczynkiem do historii o znajomych jej ludziach i ich związkach, macierzyństwie, rozstaniach, sukcesach i porażkach, są krótkie opowieści o jakimś gatunku zwierząt. Na przykład autorka ilustruje tak zwaną „małpią miłość” występującą u nadopiekuńczych matek, krótkim opisem małp dbających i opiekujących się swoim potomstwem czulej niż niejedna matka bobasa gatunku ludzkiego. Wierność ilustruje opowieść o krukach; związki homoseksualne o ptakach, których samiczki i samce nie różnią się od siebie, dlatego też czasem łączą się one w pary tej samej płci. To, jak wierny, czuły i wytrwały narzeczony zmienia się po ślubie w gbura, autorka zaobserwowała u pary jeży.

Książka zawiera mnóstwo takich opowieści zawartych w niedługich rozdziałach. Część z nich dotyczy zwierząt egzotycznych, niespotykanych w Polsce poza zoo, część jest o znanych nam gatunkach, jeszcze inne pochodzą prosto z podwórka autorki – właścicielki gromady psów, kotów i innych rezydentów zatrzymujących się w jej dużym domu tylko na pewien czas. Sumińska, obserwatorka zwierząt i ludzi, dochodzi czasem do wniosku, że nazywanie niektórych ludzkich zachowań „zwierzęcymi” bywa obraźliwe w stosunku do tych ostatnich.

Nie, żebym była rozczarowana książką, ale przyznaję, że spodziewałam się po niej więcej faktów i anegdot o zwierzętach, a mniej historii o ludziach. Mimo tego, że jest pięknie wydana i ma sporą czcionkę, która nie męczy wzroku, to mam zastrzeżenia do ilustracji – wolałabym fotografie od tych, w założeniu humorystycznych, obrazków. Książkę przeczytałam w jeden wieczór, będę wspominała ją pozytywnie, choć chwilami, szczególnie na początku lektury, zanim przyzwyczaiłam się do stylu autorki i formuły książki, miałam przesyt historyjek zaczynających się od słów „Pewien mój znajomy Wiesio / Rysio …”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.