
Dostałam mniej więcej to, czego spodziewałam się po tej książce. Matka, lekarz ginekolog, i jej nastoletnia córka mieszkają same, ponieważ rodzice dziewczyny od kilku lat są po rozwodzie. Obie pochłonięte są swoimi sprawami do tego stopnia, że porozumiewają się ze sobą poprzez liściki i notatki zostawiane na drzwiach lodówki.
Córka to typowa nastolatka, pochłaniają ją przyjaciółki, pierwsze miłości, szkoła. Matka, jak to typowa matka, pracuje za trzech, biorąc dyżury w szpitalu. Aż pewnego dnia okazuje się, że matka ma guza na piersi. Obie kobiety muszą teraz stawić czoło nowemu doświadczeniu.
Karteczki pokazują dramatyczny przebieg choroby oraz szybkie dojrzewanie Claire. W dość banalny sposób obrazują sentencję „Śpieszmy się kochać ludzi…”, choć w tym przypadku, czasu stanowczo brakuje. Matka wycofuje się w swoich problemach, córka bagatelizuje sygnały aż w końcu czas się kurczy, a sprawy pozostają nierozwiązane, słowa niewypowiedziane.
Brakowało mi tego, co działo się pomiędzy jedną karteczką a drugą. Brakowało mi głębszego wejścia w sytuację. Ale na plus dodam, że z kilku powodów zachwyciło mnie zacytowanie na początku książki wiersza Williama Carlosa Williamsa „This is Just to Say”.