Żywe trupy. Tom III i IV, Robert Kirkman

Sound Tropez, 2013

Czas nagrania: 2 godz. 25 min.

Pierwsza część słuchowiska obejmująca tom I i II doczekała się u mnie peanów pochwalnych. Z niecierpliwością czekałam na kontynuację przygód Ricka, Lori i ich przygodnych znajomych w świecie, gdzie rządzą kierowani instynktem zarażania bezrozumni zombie. Pragnęłam powrotu do tego okropnego świata, żeby przekonać się, co stanie się z grupą ocalonych i jak potoczą się dalej ich losy.

Wygłodzeni, zdesperowani ludzie docierają do dawnego budynku więzienia stanowego. Liczą na to, że odizolowany kompleks oparł się zombie i będą mogli w nim odpocząć, zdobyć pożywienie i zastanowić się nad przyszłością. W środku zastają małą grupę mężczyzn, byłych więźniów. Z jednej strony są im wdzięczni za to, że ci przyjmują ich z otwartymi ramionami, z drugiej, boją się tych ludzi. Ich obawy nie są bezpodstawne. Wkrótce dochodzi do okrutnego morderstwa, jeszcze wcześniej do samobójstwa. Nie układa im się najlepiej, panuje wzajemna podejrzliwość. Wszyscy są na skraju załamania. Sprawę utrudnia to, że dotychczasowy kodeks moralny nie ma racji bytu, a wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, gdy do więzienia przybywa bezwzględna i pociągająca kobieta.

„Żywe trupy” to nie tylko opowieść o kłapiących szczękami zombie. To przede wszystkim historia o tym jak żyć w świecie, gdzie nie obowiązują żadne zasady, gdzie należy być bezwzględnym, żeby przetrwać. Ludzie w sytuacji ciągłego zagrożenia życia przejawiają skłonności do depresji, ale także lgną do siebie. Liczne romanse nie polepszają sytuacji w grupie – tam, gdzie wkrada się zazdrość i zranione uczucia, nie może być spokojnie. Z drugiej strony członkowie tej małej społeczności mają świadomość, że mogą przetrwać tylko wtedy, gdy będą ze sobą, jakkolwiek źle czuliby się w tej grupie. Ten odcinek słuchowiska naładowany jest dramatycznymi wydarzeniami rozgrywającymi się częściej wśród ludzi, niż wśród nieumarłych.

Uwielbiam fakt, że „Żywe trupy” są słuchowiskiem. Należy dodać, że jest to mistrzowsko zrealizowane słuchowisko – realistyczne dźwięki, świetna muzyka, cała plejada aktorów i doskonała adaptacja sprawiają, że nie sposób oprzeć się urokowi audiobooka. Ja wsiąkłam bez reszty. Mój niepokój podczas słuchania budził tylko fakt, że szybko ubywało mi nieprzesłuchanych rozdziałów. Musiałam sobie wydzielać, żeby słuchania starczyło na dłużej.

I jeszcze jedna uwaga. Jeśli myślicie, że ten wpis opublikowała egzaltowana nastolatka, to jesteście w błędzie. Pisała to kobieta, która ma nastoletnie dziecko i trochę w życiu przeczytała, a mimo tego jest pod wrażeniem. Czekam na dalszy ciąg!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.